Tworząc
ostatnimi czasy krótsze formy pisarskie doszłam do wniosku, że czas
spróbować napisać coś dłuższego. Może uda mi się napisać swoją pierwszą
powieść? :) Słowa "pierwszą" używam celowo, ponieważ tych powieści,
które napisałam ręcznie kilkanaście lat temu, na razie nie biorę pod
uwagę. Ale kto wie... Może kiedyś do nich wrócę?
Postanowiłam "wydłużyć" opowiadanie "Ze starej fotografii". Mam
nadzieję, że kontynuacja przypadnie do gustu tym, którzy zdecydują się
odwiedzić tę stronkę :)
II
Rozdział 1
Grażyna weszła ostrożnie do pociągu trzymając na jednej ręce trzyletnią
Blankę, zaś w drugiej ciągnąc za sobą ogromną walizkę. Wybrała wolne
miejsce, posadziła córkę i wychyliła się przez okno, machając
jednocześnie na pożegnanie matce i Brygidzie.
-
Zadzwoń jak przyjedziesz na miejsce.- matka nie dając nic po sobie
poznać wytarła nos.- A jak nic nie znajdziesz to wracaj, nie szukaj
przygód. To jest twój dom.
-
Może przydałaby jej się taka przygoda, odżyłaby.- zażartowała Brygida w
swoim stylu, zaś Grażyna ledwie powstrzymała śmiech na widok miny
matki.- No co, tutaj nic jej czeka, marazm!
- Cicho bądź, dziecko!- fuknęła matka.
- Nie martw się mamo, zadzwonię.- obiecała Grażyna.- Zobaczysz, damy sobie radę.
- Czas pokaże.- matka z zatroskaniem pokiwała głową.- Dbaj o was. I miej oczy dookoła głowy.
Długo jeszcze machała do nich, nim całkowicie zniknęły jej z oczu.
Pociąg nabierał coraz większej prędkości i wkrótce widziała w oddali
jedynie dwie malutkie plamki.
-
Oczywiście, że damy sobie radę.- szepnęła do ucha Blance, rozbierając
ją z różowego sweterka.- Nie wrócimy tutaj, zaczynamy wszystko od
początku.
Wysiadły
na dworcu centralnym w Warszawie i natychmiast skierowały się w
kierunku kiosku. Kupiła jedną z lokalnych gazet i wyszukała rubrykę
„wynajmę”. Zadzwoniła pod pierwszy numer.
-
Pani z dzieckiem, tak…?- damski głos przeciągał sylaby, jakby
zastanawiając się nad dalszą częścią wypowiedzi.- Nie, jak z dzieckiem
to nie, będzie hałasować. Wie pani, tam mieszkają starsi sąsiedzi, oni
cenią sobie spokój. Będą dzwonić na policję… nie chcę kłopotów.
Grażyna rozłączyła się i zadzwoniła pod drugi numer, a następnie trzeci
i czwarty. Dopiero za piątym razem głos w słuchawce zabrzmiał miło i
dość przyjacielsko.
- Nie, dziecko w niczym nie przeszkadza.- męski głos uśmiechnął się po drugiej stronie.- Może pani przyjechać w każdej chwili.
- Świetnie.- odetchnęła z ulgą Grażyna.- Będziemy w takim razie w ciągu godziny.
Pokój z kuchnią i łazienką na warszawskim Żoliborzu nie prezentował się
może okazale, ale był przytulny i chociaż częściowo przypominał
Grażynie jej własny, w Leśniewie.
-
Mieszkanie będzie wolne na pewno dłuższy czas.- sympatyczny
pięćdziesięciolatek przechadzał się w tę i z powrotem wyglądając
jednocześnie co chwila przez okno.- Właściciel jest w tej chwili na
dłuższym wyjeździe, poza tym ma drugie mieszkanie, z którego korzysta
znacznie częściej po swoich powrotach. Zaręczam, że nikt nie będzie tu
pani niepokoił.
- W takim razie jestem zdecydowana.- Grażyna postawiła torbę obok łóżka.- Kiedy możemy podpisać umowę?
-
W każdej chwili.- mężczyzna uśmiechnął się do Blanki przeżuwającej
kawałek chrupka.- Jestem pełnomocnikiem, więc wszystko zaraz możemy
załatwić od ręki.
Gdy wyszedł, z ulgą zdjęła buty i wyciągnęła się na łóżku. Pomasowała
kostki u nóg i posadziła sobie Blankę na brzuchu.
- I zostałyśmy we dwie.- pogłaskała ją po policzku.- Zobacz, to nasz nowy dom.- pokazała palcem po ścianach.- Podoba ci się?
- Nowy!- przytaknęła Blanka, wyciągając rączkę po maskotkę.- Tak!
-
Jutro zaczniemy od szukania pracy i tobie miejsca w przedszkolu.-
Grażyna popatrzyła z powagą prosto w ciemne oczy Blanki.- Musimy być
dzielne, pamiętaj Żabciu. Nie może nam się nie udać.
Blanka zmęczona podróżą zasnęła w okamgnieniu, zaś Grażyna jeszcze
długo leżała z otwartymi szeroko oczami. Nie mogąc zasnąć wstała i
wyjrzała z okna z wysokości trzynastego piętra na rozświetloną Warszawę.
Szum pojazdów, ciemne niebo i ciepły wrześniowy wiatr nie współgrały
jej ze sobą. Z tęsknotą pomyślała o swoim domu w Leśniewie i zachodzącym
za lasem słońcu.
-
Zna pani niemiecki?- dziewczyna w szarym żakiecie nie sprawiała miłego
wrażenia, żując nonszalancko gumę i mierząc wzrokiem Grażynę od stóp do
głów.
-
Nie.- Grażyna poprawiła się na krześle, zastanawiając się w duchu jak
radzi sobie w swoim pierwszym dniu w przedszkolu Blanka.- Ale nie było
tego w wymaganiach.
-
Szef zapomniał wpisać.- policzki Szarego Żakietu nadęły się,
poczerwieniały i po chwili eksplodował wielki biały balon, znikając w
jednej sekundzie za karminowymi ustami.- Niemieckim posługujemy się
tutaj na co dzień, współpracujemy wyłącznie z zagranicznymi firmami,
głównie z Niemiec. Stąd moje pytanie.
- Rozumiem.- Grażyna wstała i skierowała się ku wyjściu.
-
Jeśli pani cv wpadnie szefowi w oko natychmiast panią o tym
powiadomimy. Na tą chwilę przykro mi!- wykrzyknął w ostatniej chwili
Szary Żakiet, gdy za Grażyną zamykały się drzwi.
- Jasne.- mruknęła do siebie wychodząc na świeże powietrze.- A ja jestem królowa Elżbieta.
Jadąc tramwajem zastanawiała się czy jest sens iść na rozmowę do
czwartej tego dnia firmy. Czuła, że to nie jest jej najlepszy dzień.
Każda rozmowa szła jak po grudzie, zaś rekrutujący mężczyźni mieli
zwyczaj bezczelnego spoglądania na jej biust, mimo, że nienaganna biała
bluzka była zapięta pod samą szyję.
Z dozą rezygnacji wysiadła na przystanku w pobliżu Hotelu Sobieski i
objęła wzrokiem okazały budynek. Mijając wjazdową bramę rzuciła okiem
na widniejących pięć gwiazdek. „Zaraz zobaczymy czy odpowiadają
prawdzie”, pomyślała, wchodząc do środka i kierując się ku recepcji.
- Od dawna szuka pani pracy?- mężczyzna w średnim wieku zabębnił palcami w blat stołu.
- Kilkanaście dni.- Grażyna zacisnęła palce na torebce, modląc się w duchu by nie usłyszał jak burczy jej w brzuchu.
- A dlaczego chce pani pracować właśnie u nas?- leniwym gestem przekartkował niewielki notes.- Dlaczego nie u konkurencji?
-
Słyszałam same pozytywne opinie na wasz temat.- skłamała.- Pomyślałam,
że warto byłoby zostać pracownikiem w tak renomowanym hotelu. To byłoby
duże wyzwanie.
-
Nie ma pani żadnego doświadczenia.- postukał palcem w leżące przed nim
cv Grażyny.- W dodatku ma pani małe dziecko. Dlaczego więc miałbym
przyjąć właśnie panią?
Chwilowa pewność siebie Grażyny gwałtownie spadła, ustępując
miejsca niepewności i zakłopotaniu. Nerwowo potarła policzek.
-
Może właśnie dlatego.- powiedziała zaczepnie i podniosła głowę.- Nie
mam żadnych listów polecających, może mi pan jedynie wierzyć na słowo.
Według mojej przyjaciółki nie ma osoby bardziej zorganizowanej ode mnie,
zaś jeśli wierzyć słowom mojej mamy można na mnie najbardziej polegać z
trójki rodzeństwa. Jestem też punktualna i odpowiedzialna. Jeśli te
cechy nie wystarczają na stanowisko pokojówki to już naprawdę nie wiem
gdzie powinnam ubiegać się o tę cholerną pracę!- umilkła.
Mężczyzna patrzył na nią w osłupieniu, a po chwili wybuchnął śmiechem.
- Witam panią na pokładzie.- wyciągnął do niej rękę.- Od kiedy może pani zacząć?
Lekko oszołomiona machinalnie podała mu dłoń. Zamrugała gwałtownie
rzęsami i ukradkiem uszczypnęła się w udo. Wyglądało na to, że pierwszy
raz w życiu udało jej się zdobyć pracę. Była z siebie dumna.
Wieczorem triumfalnie otworzyła butelkę piwa i patrzyła z czułością na
układającą klocki Blankę. Córeczka na dźwięk brzęku szklanki odwróciła
głowę i spojrzała pytająco.
- Spokojnie, bezalkoholowe.- uspokoiła ją Grażyna z czułym uśmiechem.- Wiesz, że nam się udało?
Blanka odpowiedziała radosnym uśmiechem.
- Dało.- przytaknęła.
-
Tak, udało, Żabciu.- Grażyna położyła się obok niej na podłodze i
oparła się na łokciu.- Najgorsze są początki, boję się jutrzejszego
dnia, wiesz…- zawiesiła głos.- Ale jakoś go chyba przeżyję. Chyba.
Gorsze rzeczy udawało mi się przeżyć.
Umilkła i pomyślała o Marku. Odgoniła zaraz jednak to wspomnienie
niczym natrętną muchę przylatującą w najmniej spodziewanym momencie.
cdn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz