piątek, 1 marca 2019

Gdzieś ponad nami (cz. V)



     Edyta siedząc przy kuchennym stole ze zniechęceniem przeglądała lokalną gazetę w poszukiwaniu ofert pracy. Ten dzień zdecydowanie nie należał do tych najbardziej udanych. Najpierw awaria w autobusie miejskim, zaś potem długa kolejka przy kasie w markecie i na domiar złego koniec rolki na paragony. Kasjerka w pełnym skupieniu i z namaszczeniem dokonywała wymiany, całkowicie ignorując niechętne spojrzenia klientów, doprowadzając ich tym do niemej pasji.
      Zamyślona drgnęła, gdy usłyszała dźwięk telefonu. Zerknęła z ciekawością na wyświetlacz i wstrzymała oddech. Wykasowała ten numer ponad rok temu, lecz trudno było zapomnieć o czymś co znała na pamięć przez kilka lat. Wpatrywała się nieruchomo w rząd dziewięciu cyfr, które po kilkunastu sekundach zniknęły wraz z dzwonkiem. Odłożyła telefon ostrożnie na bok, oparła brodę na rękach i wpatrzyła się bezmyślnie w obrazek wiszący nad lodówką. Podskoczyła, gdy aparat zadzwonił ponownie. Potem drugi, i trzeci. Gdy zadzwonił po raz czwarty wyciszyła dźwięk. Nie mogąc opanować wewnętrznego drżenia, wstała i wyszła do pokoju ucinającego sobie drzemkę Kuby.
       Zadzwoniła do Justyny.
- Słuchaj, mogę za jakieś dwie godziny podrzucić ci Kubusia?- ucieszyła się w duchu, że jej głos brzmi tak radośnie i lekko.- Wypatrzyłam ciekawą ofertę, muszę ją sprawdzić. Żeby przypadkiem ktoś mi nie sprzątnął czegoś fajnego sprzed nosa.
- Nie zapominaj, że Kuba ma dopiero trzy miesiące.- upomniała przyjaciółka.- Tak ci się pali?
- A ty nie zapominaj, że pieniędzy nie zbiera się na ulicy.- mruknęła niechętnie Edyta.- Uważasz, że mi się chce? Muszę już teraz myśleć co będę robić za te kilka miesięcy. Do siebie na pewno nie wracam.
- Ale dlaczego nie?- Justyna sapnęła do słuchawki ze zniecierpliwieniem.- Chyba nie z powodu tej glisty Agaty?
- Tylko częściowo.
- Oszalałaś! Nie zwracaj na nią uwagi, omijaj ją szerokim łukiem, i tyle w temacie.
- Muszę coś zmienić.- Edyta usiadła przy łóżku Kuby i dotknęła jego małej rączki.- Nie chcę tam zostać.
- Mało ci jeszcze zmian? Miałaś ich ostatnio aż nadto.
- Nie truj mi już jak stara ciotka!- fuknęła Edyta.- Wpadnę do ciebie jak Kuba się obudzi. Ale się zrzędliwa zrobiłaś!
- Ktoś musi ustawiać cię do pionu!- zachichotała Justyna.
- I to niby ty?!
       Przemierzając korytarz redakcji magazynu „Świat i ludzie” Edyta rzuciła okiem na wiszące w gablocie ogłoszenia. Jej wzrok zatrzymał się przy naborze na stanowisko dziennikarza, zaś kolejny plakat wołał wielkimi literami o poszukiwaniu redaktora naczelnego i zachęcał do aplikowania.
       W jednej chwili przed oczami Edyty przesunęły się wszystkie rachunki jakie miała do opłacania co miesiąc, zaś na końcu pojawiła się wizja jej portfela wypchanego gigantyczną wypłatą. Przygryzła wargi. Jeśli szalony plan, który niespodziewanie zakwitł jej w głowie się powiedzie, będzie mogła przestać się martwić o sprawy przyziemne.
     Wybiegła z budynku i wsiadła do tramwaju jadącego do centrum miasta. Weszła do pierwszej kawiarenki internetowej i skorygowała swoje cv i list motywacyjny. Zamierzała złożyć je od razu, zanim się rozmyśli. Bo to co zamierzała było porwaniem się z motyką na słońce.
     Kiedy po kilku dniach, wracając z zakupów, ponownie miała do czynienia z awarią autobusu, Edyta doszła do wniosku, że czas najwyższy odświeżyć swoje umiejętności kierowania samochodem. Nie jeździła od kilku lat, w jakiś dziwnie naturalny sposób zawsze za kierownicą zasiadał Michał, a ona dyplomatycznie nie wszczynała dyskusji kto powinien prowadzić. Nie przyznawała się głośno do tego, że najzwyczajniej w świecie czuje się bezpieczniej po stronie pasażera, zaś wizja kierowania autem wywołuje u niej lekki dreszcz grozy.
      Ostatnie przygody z autobusami sprawiły jednak, że postanowiła zmierzyć się ze swoimi obawami.
     Gdy podzieliła się swoimi przemyśleniami z Justyną, ta zareagowała entuzjastycznie.
- I bardzo dobrze, w końcu się usamodzielnisz!- wykrzyknęła, gdy wpadła któregoś wieczoru na pogawędkę.- Nie będziesz wiecznie zależna od tych autobusów, dziecko masz!
- Na początek muszę kupić auto.- Edyta podała przyjaciółce koc, zaś sama ulokowała się w fotelu i opatuliła szczelnie bluzą z polaru.- Znasz kogoś kto sprzedaje?
- Jasne, że znam.- odrzekła bez wahania Justyna.- Kolega z pracy Konrada od jakiegoś czasu próbuje sprzedać golfa. Jeśli chcesz zadzwoń do niego jeszcze dzisiaj.
- Świetnie, załatw mi namiary.- Edyta z zadowoleniem położyła głowę na oparciu fotela.- Pogadaj z Konradem, niech mi załatwi dobrą cenę.
      Na obejrzenie auta Edyta umówiła się na kolejny tydzień, aczkolwiek była nieco rozczarowana faktem, że wszystko przesuwa się w czasie i nie odbywa się z dnia na dzień. Była zaskoczona, gdy w któreś popołudnie zadzwonił telefon z zaproszeniem na casting na stanowisko, na które złożyła dokumenty.
- Słuchaj, dlaczego to musi być akurat w tym samym dniu?- jęknęła do Justyny.- I samochód, i konkurs? Tylko dwie godziny różnicy! Dlaczego ja mam takie szczęście?
- Zdążysz, nie denerwuj się.- uspokoiła Justyna.- Ja zajmę się Kubusiem, ty się martw o resztę.
- Dzięki, kochana jesteś.- Edyta podeszła i objęła przyjaciółkę.- Co ja bym bez ciebie zrobiła?
- Zginęłabyś marnie.- uśmiechnęła się Justyna.- Mówiłam ci już, że twoja zła passa minęła i tego się trzymaj. Głowa do góry, pierś do przodu i ruszaj!
- Jaka pierś? Widzisz tu jakąś?- Edyta mrugnęła porozumiewawczo, nawiązując do swoich kompleksów.- Trzymaj kciuki!
      Samochód od razu przypadł jej do gustu. Odpowiadało jej wszystko, zarówno jego zielony kolor, kształt, jak i niezbyt głośna praca silnika. Kiedy usiadła za kierownicą od razu poczuła się jakby robiła to nie pierwszy raz.
      W poprzednich dniach wzięła kilka godzin jazdy dla przypomnienia w jednej ze szkół, pomimo tego, jadąc nie czuła się zbyt pewnie. Odetchnęła z ulgą i otarła pot z czoła, kiedy dojechała pod gmach redakcji „Świat i ludzie”.
       Jęknęła w duchu, gdy spojrzała na zegarek. Miała dziesięć minut spóźnienia.
     Bardzo często zastanawiała się później co spowodowało, że jednak została dopuszczona do konkursu, mimo spóźnienia. Czy spowodowała to jej skruszona mina, niezbyt wielu kandydatów, a może coś jeszcze? Niemniej z nieskrywaną ulgą usiadła w kolejce wyczekujących na rozmowę kandydatów.
       W czasie jej trwania Edyta czuła się momentami jak uczniak wyrwany niespodziewanie do odpowiedzi. Niektóre z zadawanych pytań wprawiały ją w osłupienie, zaś niektóre były wręcz banalnie proste. Instynktownie wyczuwała, że jej piętnastoletnie doświadczenie w branży dziennikarskiej i znajomość języków obcych jednak robi wrażenie. Początkowo zestresowana i przygaszona swoim spóźnieniem z każdą chwilą odzyskiwała pewność siebie, a jej odpowiedzi najwyraźniej zadowalały komisję.
      Poczuła dziką satysfakcję, gdy po półgodzinnych obradach komisja wezwała do siebie ponownie właśnie ją.
- Gratulujemy pani i jednocześnie dziękujemy, że ze swoim doświadczeniem zechce pani wspomóc rozwój naszego czasopisma.- domyśliła się, że przemawiał wydawca we własnej osobie.- Mamy nadzieję na owocną współpracę i pomyślne lata naszego wydawnictwa. Cieszymy się, że zdecydowała się pani przyjść właśnie do nas.
- Dziękuję. – wydusiła z siebie. Z przejęcia zaschło jej w gardle.
- Zamierzamy w niedługim czasie poszerzyć nasz magazyn o kilka dodatkowych działów. Dla przykładu jeden z nich byłby poświęcony modzie.
- Bardzo dobry pomysł.- skwitowała Edyta, nie mogąc się już doczekać końca. Z głodu burczało jej w brzuchu.
- Tak?- wydawca uniósł w górę brwi i obrzucił ją dziwnym spojrzeniem.- Następnym razem proszę się jednak ubrać jakoś…. stosowniej.- zrobił nieokreślony ruch ręką w jej kierunku.
      Zerknęła po sobie i z przerażeniem zobaczyła ubłocone spodnie i ubrudzony smarem swój jasny sweter.
- Ich miny były bezcenne.- opowiadała Justynie, zabierając Kubę.- Ale i tak jestem w szoku, że pomimo tego i mojego spóźnienia wybrali właśnie mnie. Reszta osób wyglądała jak z katalogu, a ja nawet nie zdążyłam się przebrać!
- I tylko ty się wyróżniałaś!- zaśmiała się Justyna.- Może to zadecydowało?
- Nabijasz się ze mnie!- Edyta wsadziła Kubę do wózka.- A ja po tym konkursie taką ważną rzecz postanowiłam…- zawiesiła głos.- Zadzwonię dziś do Michała, powiem mu o Kubusiu.
- Jesteś pewna?- Justyna spoważniała.- To bardzo dobra decyzja, wiesz o tym.
- Wiem.- westchnęła.- Ale na samą myśl o spotkaniu już mnie skręca.
      Wieczorem po zaśnięciu dziecka, Edyta kręciła się po mieszkaniu bez celu, co rusz wynajdując sobie jakieś zajęcie, byle tylko nie sięgnąć po telefon. W końcu wzięła go do ręki i przez chwilę trzymała, mocno ściskając aparat w dłoni. Wolnym krokiem przeszła z kuchni do pokoju, gdzie spał Kuba, by opowiadając o nim czuć się pewniej.

***
      Michał wziął gorący prysznic, wytarł się energicznie ręcznikiem i klnąc pod nosem na nadmierny hałas panujący u sąsiadów, zamierzał się ponownie ubrać, by pójść i złożyć im nieprzyjemną wizytę. W zasadzie nigdy nie było u nich spokojnie, ale soboty były dniami kiedy ich zachowanie za ścianą przekraczało wszelkie zasady przyzwoitości. Wieczne kłótnie, płacze dzieci, podejrzane towarzystwo, a przede wszystkim łoskot naczyń kuchennych odbijających się od czasu do czasu od ściany powodowały, że często nie mógł zmrużyć oka.
      Po udzielonej reprymendzie niesfornym sąsiadom miał wrażenie, że jakby nieco się uspokoiło, więc korzystając z nadarzającej się okazji do chwili ciszy szybko wskoczył do łóżka i zgasił światło.
     Przed zaśnięciem pomyślał o Edycie. Wykonał do niej dziesiątki telefonów, lecz żadnego z nich nie odebrała, co go nawet niezbyt dziwiło. Wściekły, że nie poinformowała go o ich dziecku zamierzał pojechać pod adres wskazany na karcie szpitalnej Jakuba. Coś go jednak przed tym powstrzymywało. Może to było poczucie winy, a może zwykły brak odwagi spojrzenia w jej zielone oczy? Nie zamierzał jednak tego tak zostawić. Bez względu na relacje pomiędzy nimi powinna zdawać sobie sprawę, że dziecko potrzebuje obojga rodziców. On sam również postanowił pozostawić ich sprawy gdzieś z boku, teraz najważniejszy był Jakub.
    Obudził go dźwięk telefonu. Zaspany, z zamkniętymi oczami sięgnął po omacku ręką w stronę stolika i zapalił lampkę. Wziął do ręki aparat i natychmiast oprzytomniał, widząc wyświetlający się numer byłej żony.
- Hej!- powiedział lekko zachrypniętym ze snu głosem.- Dzwoniłem tyle razy do ciebie w ciągu dnia i nie odbierałaś, a teraz dzwonisz w nocy? Nie pomyliły ci się godziny?- żartował, lecz w ułamku sekundy zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak. Edyta próbowała coś powiedzieć, lecz wychodziły jej z tego jedynie nieskładne zdania.- Co się stało?- usiadł na łóżku.
- Proszę... przyjedź… szybko!- wydusiła z siebie pełnym przerażenia głosem, przerywając pomiędzy jednym wyrazem a drugim.
Zaalarmowany wyskoczył z łóżka i zaczął naciągać na siebie spodnie.
- Ale co się dzieje? Uspokój się i powiedz o co chodzi!
- Kuba… On nie oddycha!

cdn...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz