piątek, 1 marca 2019

Gdzieś ponad nami (cz. IV)







     Edyta miała nieodparte wrażenie, że na każdej z jej powiek leży kilkukilogramowa sztaba żelaza, przez którą nie jest w stanie otworzyć oczu. Gdy w końcu ta sztuka jej się udała zamrugała szybko, jakby broniąc się przed jaskrawym światłem, skierowanym prosto w jej stronę. Poruszyła się niespokojnie, przypominając sobie ostatnie wydarzenia.
      Odwróciła głowę w bok, gdy bardziej poczuła niż usłyszała podejrzany szelest. To Justyna zeszła z sąsiedniego łóżka i podeszła do przyjaciółki, nachylając się nad nią z troską.
- W końcu!- odetchnęła z ulgą, biorąc do ręki wacik i zwilżając nim spierzchnięte usta Edyty.- Nie było cię tyle czasu!
- Co się stało?- Edyta niecierpliwie poruszyła głową na boki, gestem zniechęcając przyjaciółkę do dalszych zabiegów.- Gdzie jest Kuba? Nic nie pamiętam!- w jej oczach pojawiło się przerażenie.- Zemdlałam?
- Tak, padłaś mi tu jak kawka kiedy poszłam do dyżurki. – Justyna wzdrygnęła się ze zgrozą.- Znalazłam cię leżącą między łóżkiem a umywalką, byłaś prawie cała we krwi. Zrobili ci cesarkę i krwotoku dostałaś. Wystraszyłaś mnie nie na żarty, koleżanko!
- A Kuba?- wyszeptała ze strachem Edyta.- Co z nim? Dlaczego nie ma go tutaj?
- Z Kubą już wszystko dobrze.- Justyna uspokajająco pogłaskała przyjaciółkę po dłoni.- Na początku były nerwy, ale sytuacja opanowana.
- Mów o co chodzi!- zażądała zdenerwowana Edyta.- Jest… chory?- ściszyła głos.
- Urodził się z wadą zastawki, ale lepiej to już ci lekarz wytłumaczy, ja niewiele z tego rozumiem.- Justyna poprawiła poduszkę pod plecami przyjaciółki i pomogła jej powoli usiąść.- Ty też się bierz teraz za siebie, musisz się wzmocnić, bo inaczej Kuba nie będzie miał z ciebie żadnego pożytku.
       Edyta uśmiechnęła się przez łzy.
- Widziałaś go? Śliczny jest, prawda?
- Widziałam tylko przez moment, ale jest cudowny.
      Po kilku dniach Edyta została wypisana ze szpitala, zaś Kuba musiał pozostać w szpitalu dziecięcym na obserwacji. Zagrożenie minęło, lecz lekarz prowadzący wskazał na konieczność hospitalizacji do czasu zakończenia okresu noworodkowego, więc razem z Kubą zamieszkali na nowym oddziale.
      Naprawdę szczęśliwa poczuła się jednak dopiero wówczas, gdy we dwójkę przekroczyli próg mieszkania.
      Zerknęła w nosidełko, w którym ukołysany jazdą samochodem spał Kuba i uśmiechnęła się do swoich myśli.
- Zobacz jakie mamy ładne mieszkanko.- rzekła półgłosem, ustawiając delikatnie nosidełko przy łóżku. Kucnęła i z czułością pogłaskała synka po małym nosku.- Jesteśmy tylko we dwoje, ale i tak będzie wspaniale.
      Przekonując bardziej siebie niż dziecko poszła przygotować dziecięce łóżeczko. Dotknęła miękkiego materiału, którym było wyścielone. W końcu pojawił się długo wyczekiwany lokator. Tak wiele lat kazał na siebie czekać.
      Codzienne spacery były czymś, czego niecierpliwie wyczekiwała. Siedzenie w domu, mimo, iż przyjemne i obfitujące w niespodzianki przy tak małym dziecku, stało się monotonne i nużące, i po kilkunastu dniach nie wiedziała już co ma zrobić sama ze sobą. Wyruszali więc oboje na długie wycieczki, podczas których Kuba momentalnie usypiał, a ona sama mogła nacieszyć oko oglądaniem witryn sklepowych.
- Jestem w stresie przed tą kontrolą Kuby, nie masz pojęcia jak bardzo.- żaliła się Justynie, która wpadła w odwiedziny.
- Nie denerwuj się, to tylko formalność.- uspokajała przyjaciółka, nasypując sobie cukru do kawy.- Sama widzisz, że nic mu nie dolega.
- Jak byłam w ciąży też myślałam, że wszystko ok.- przypomniała Edyta.- Przecież nawet badania prenatalne nie wykazały niczego. Jak to możliwe?
- Przecież lekarz ci tłumaczył…
- Wiem, wiem.- zamachała rękami.- Ale po tym wszystkim się po prostu zastanawiam…
- Przestań wszystko roztrząsać na drobne.- przerwała Justyna.- Jest dobrze, nie szukaj dziury w całym.
- Może i masz rację.- westchnęła Edyta.- Chyba za bardzo panikuję.
- No raczej! Pokaż mi lepiej tą kaczkę, którą tyle czasu dziergałaś. Spodziewam się arcydzieła!
- Pewnie! Ósmy cud świata!- przewróciła oczami Edyta.
      Po kilku dniach, idąc korytarzem szpitala rozglądała się uważnie na boki, czy gdzieś przypadkiem na horyzoncie nie ujrzy wysokiej postawnej sylwetki. Jako kardiochirurg Michał mógł mieć dyżury w tym szpitalu, lecz spotkanie z nim było ostatnią rzeczą, której w tej chwili pragnęła. Na samą myśl o tym nie mogła tej nocy zmrużyć oka, zaś żołądek na widok śniadania stanowczo się sprzeciwił.
       Uspokoiła się dopiero wówczas, gdy w gabinecie podczas badań lekarz spokojnym głosem oznajmił, że Kubie nic nie dolega. Słysząc to, z ulgą oparła się o ścianę i wytarła w chusteczkę spotniałe dłonie. Zadziwiające, jak wiele może człowieka kosztować każdy dzień.
      Ubrała Kubę, nałożyła płaszcz i pospiesznym krokiem podążyła w kierunku windy, która akurat zatrzymała się na piętrze. Weszła do środka i nacisnęła guzik, w oczekiwaniu stawiając nosidełko na podłodze. Ważący nieco ponad pięć kilogramów Kuba zrobił się dziwnie ciężki. Kucnęła z boku  i popatrzyła na niego z czułością. Wyglądał tak słodko kiedy spał.
       Winda zatrzymała się jeszcze na drugim piętrze. Ktoś wszedł do środka.
       Edyta uniosła wzrok do góry i zdrętwiała. Patrzyła wprost w zielone oczy swojego byłego męża. Podniosła się powoli.
- Cześć.- odezwał się pierwszy, lekko ochrypłym głosem.
- Cześć.- odwróciła wzrok. Wyciągnęła rękę i ponownie nacisnęła przycisk, modląc się w duchu, by winda wreszcie ruszyła.
- Co ty tutaj robisz?
- A ty?- odpowiedziała pytaniem na pytanie. Widziała, że nie zauważył dziecka.
- Miałem dyżur, raz w tygodniu tu przyjeżdżam.
- No tak, jak zawsze zapracowany.- skomentowała chłodno.- Miło było cię spotkać.- rzuciła na odchodne, szybkim krokiem wychodząc z windy.
      Dogonił ją po paru krokach.
- To twoje dziecko?- zapytał, ze zmarszczonymi brwiami wpatrując się w śpiącego Kubę.
- Nie, pożyczone! A co to ciebie interesuje?- odparowała.- Raczej już nie powinno. Wybacz, spieszę się!
- Może cię gdzieś podrzucić?- nie dawał za wygraną.
- Dzięki, poradzę sobie.- lekko trzęsły jej się ręce, gdy otwierała wyjściowe drzwi.
      Nie oglądając się za siebie podeszła do pierwszej wolnej taksówki na postoju i szybko wsiadła, stawiając obok siebie nosidełko. Badawcze spojrzenie Michała na swoich plecach wyczuwała szóstym zmysłem. Gdy taksówka ruszyła korciło ją, by odwrócić głowę i obejrzeć się za siebie. „Opanuj się, kobieto!”, nakazała sobie w myślach, „Nawet się nie waż!”



***
     Michał z rękami w kieszeniach przespacerował się kilka razy po pokoju lekarskim. Zatrzymał się przed komputerem, bezmyślnie kliknął kilka razy myszką i wyłączył monitor. Dyżur dobiegał końca, był niezwykle wyczerpujący, miał za sobą dwie trudne operacje, lecz nie to dzisiaj wywarło na nim największe wrażenie.
       Niespodziewane spotkanie z Edytą było czymś o czym rozmyślał od dnia zakończenia ich małżeństwa. Mimo, iż z reguły nigdy nie zapominał języka w gębie, tym razem sam przed sobą musiał przyznać się do porażki. Nie sklecił ani jednego sensownego zdania, erudyta jeden.
      Zły na siebie, zdjął fartuch lekarski, powiesił go w szafie i założył marynarkę. Pomyślał o jakiejś ciepłej kolacji i gorącej kąpieli po intensywnym dniu. Dłonią pomasował sobie kark i wykonał kilka ćwiczeń głową dla rozluźnienia spiętych mięśni.
      Wsiadł do samochodu i przekręcił kluczyk w stacyjce. Wsłuchując się w pracę silnika przywołał w pamięci obraz Edyty idącej przez parking z dumnie uniesioną głową. Znał bardzo dobrze ten jej wyraz twarzy, lecz jego uwagę przyciągnęło coś całkiem innego. Zaintrygowało go nosidełko z małym dzieckiem, które niosła z pewnym trudem. Dziecko było bardzo małe, jak na jego oko mogło mieć z miesiąc lub dwa. Z niemałym zaskoczeniem i dozą zazdrości musiał przyznać, że szybko doszła do siebie po ich rozstaniu. Zdążyła kogoś poznać, zajść w ciążę, o którą przecież sami tyle się starali, zdążyła urodzić…
      Wyprostował się raptownie i oparł mocniej o siedzenie, gdy nagle naszła go pewna straszliwa myśl. Zaczął gorączkowo coś obliczać w myślach i jak grom z jasnego nieba doznał olśnienia. Będąc pod wrażeniem dokonanego odkrycia oparł się łokciem na kierownicy i nacisnął klakson. Na jego dźwięk podskoczył na siedzeniu i oprzytomniał. Ruszył z piskiem opon.
- Doktorze, coś się stało?- pielęgniarka dyżurująca na oddziale chirurgii w szpitalu dziecięcym nie ukrywała zaskoczenia na widok Michała.- W grafiku nie ma pan dzisiaj dyżuru, jest doktor Leśniewski. W tej chwili jest w gabinecie.
- Dziękuję, wpadłem na chwilę. Muszę sprawdzić kartę jednego pacjenta.
     Zdecydowanym, szybkim krokiem wpadł do gabinetu lekarskiego. Przy biurku przed komputerem siedział Maciej. Zdumiał się, widząc Michała.
- Pracoholizm?- zażartował, podając rękę na przywitanie.- Zawsze wiedziałem, że kochasz to co robisz, ale żeby tak zarywać noce?
- Nie dowcipkuj, musisz mi pomóc.- Michał postawił walizkę na podłodze i rozpiął płaszcz.- Pamiętasz, jak dwa miesiące temu znowu walczyliśmy z zastawką u pewnego chłopca?
- Trudno o tym zapomnieć.- Maciej zasępił się.- Dlaczego ci się to przypomniało?
- Muszę zobaczyć jego kartę. Sprawdź na kompie jaki to był dzień i numer karty.
       Z mocno bijącym sercem i drżącymi rękoma szperał pomiędzy tysiącem innych kart pacjentów i gdy natrafił na tę właściwą, od razu spojrzał. Przełknął głośno ślinę.
- I jak, znalazłeś to czego szukałeś?- zagadnął Maciej, gdy przyjaciel nie odezwał się ani słowem.- Doszedłeś do jakichś wniosków?
        Michał spojrzał na niego półprzytomnym wzrokiem.
- Owszem.- powiedział nieswoim głosem.- Jakub Achtunowicz to mój syn.

cdn...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz