Edyta
miała nieodparte wrażenie, że na każdej z jej powiek leży
kilkukilogramowa sztaba żelaza, przez którą nie jest w stanie otworzyć
oczu. Gdy w końcu ta sztuka jej się udała zamrugała szybko, jakby
broniąc się przed jaskrawym światłem, skierowanym prosto w jej stronę.
Poruszyła się niespokojnie, przypominając sobie ostatnie wydarzenia.
Odwróciła głowę w bok, gdy bardziej poczuła niż usłyszała podejrzany
szelest. To Justyna zeszła z sąsiedniego łóżka i podeszła do
przyjaciółki, nachylając się nad nią z troską.
- W końcu!- odetchnęła z ulgą, biorąc do ręki wacik i zwilżając nim spierzchnięte usta Edyty.- Nie było cię tyle czasu!
-
Co się stało?- Edyta niecierpliwie poruszyła głową na boki, gestem
zniechęcając przyjaciółkę do dalszych zabiegów.- Gdzie jest Kuba? Nic
nie pamiętam!- w jej oczach pojawiło się przerażenie.- Zemdlałam?
-
Tak, padłaś mi tu jak kawka kiedy poszłam do dyżurki. – Justyna
wzdrygnęła się ze zgrozą.- Znalazłam cię leżącą między łóżkiem a
umywalką, byłaś prawie cała we krwi. Zrobili ci cesarkę i krwotoku
dostałaś. Wystraszyłaś mnie nie na żarty, koleżanko!
- A Kuba?- wyszeptała ze strachem Edyta.- Co z nim? Dlaczego nie ma go tutaj?
-
Z Kubą już wszystko dobrze.- Justyna uspokajająco pogłaskała
przyjaciółkę po dłoni.- Na początku były nerwy, ale sytuacja opanowana.
- Mów o co chodzi!- zażądała zdenerwowana Edyta.- Jest… chory?- ściszyła głos.
-
Urodził się z wadą zastawki, ale lepiej to już ci lekarz wytłumaczy, ja
niewiele z tego rozumiem.- Justyna poprawiła poduszkę pod plecami
przyjaciółki i pomogła jej powoli usiąść.- Ty też się bierz teraz za
siebie, musisz się wzmocnić, bo inaczej Kuba nie będzie miał z ciebie
żadnego pożytku.
Edyta uśmiechnęła się przez łzy.
- Widziałaś go? Śliczny jest, prawda?
- Widziałam tylko przez moment, ale jest cudowny.
Po kilku dniach Edyta została wypisana ze szpitala, zaś Kuba musiał
pozostać w szpitalu dziecięcym na obserwacji. Zagrożenie minęło, lecz
lekarz prowadzący wskazał na konieczność hospitalizacji do czasu
zakończenia okresu noworodkowego, więc razem z Kubą zamieszkali na nowym
oddziale.
Naprawdę szczęśliwa poczuła się jednak dopiero wówczas, gdy we dwójkę przekroczyli próg mieszkania.
Zerknęła w nosidełko, w którym ukołysany jazdą samochodem spał Kuba i uśmiechnęła się do swoich myśli.
-
Zobacz jakie mamy ładne mieszkanko.- rzekła półgłosem, ustawiając
delikatnie nosidełko przy łóżku. Kucnęła i z czułością pogłaskała synka
po małym nosku.- Jesteśmy tylko we dwoje, ale i tak będzie wspaniale.
Przekonując bardziej siebie niż dziecko poszła przygotować dziecięce
łóżeczko. Dotknęła miękkiego materiału, którym było wyścielone. W końcu
pojawił się długo wyczekiwany lokator. Tak wiele lat kazał na siebie
czekać.
Codzienne spacery były czymś, czego niecierpliwie wyczekiwała.
Siedzenie w domu, mimo, iż przyjemne i obfitujące w niespodzianki przy
tak małym dziecku, stało się monotonne i nużące, i po kilkunastu dniach
nie wiedziała już co ma zrobić sama ze sobą. Wyruszali więc oboje na
długie wycieczki, podczas których Kuba momentalnie usypiał, a ona sama
mogła nacieszyć oko oglądaniem witryn sklepowych.
- Jestem w stresie przed tą kontrolą Kuby, nie masz pojęcia jak bardzo.- żaliła się Justynie, która wpadła w odwiedziny.
-
Nie denerwuj się, to tylko formalność.- uspokajała przyjaciółka,
nasypując sobie cukru do kawy.- Sama widzisz, że nic mu nie dolega.
-
Jak byłam w ciąży też myślałam, że wszystko ok.- przypomniała Edyta.-
Przecież nawet badania prenatalne nie wykazały niczego. Jak to możliwe?
- Przecież lekarz ci tłumaczył…
- Wiem, wiem.- zamachała rękami.- Ale po tym wszystkim się po prostu zastanawiam…
- Przestań wszystko roztrząsać na drobne.- przerwała Justyna.- Jest dobrze, nie szukaj dziury w całym.
- Może i masz rację.- westchnęła Edyta.- Chyba za bardzo panikuję.
- No raczej! Pokaż mi lepiej tą kaczkę, którą tyle czasu dziergałaś. Spodziewam się arcydzieła!
- Pewnie! Ósmy cud świata!- przewróciła oczami Edyta.
Po kilku dniach, idąc korytarzem szpitala rozglądała się uważnie na
boki, czy gdzieś przypadkiem na horyzoncie nie ujrzy wysokiej postawnej
sylwetki. Jako kardiochirurg Michał mógł mieć dyżury w tym szpitalu,
lecz spotkanie z nim było ostatnią rzeczą, której w tej chwili pragnęła.
Na samą myśl o tym nie mogła tej nocy zmrużyć oka, zaś żołądek na widok
śniadania stanowczo się sprzeciwił.
Uspokoiła się dopiero wówczas, gdy w gabinecie podczas badań lekarz
spokojnym głosem oznajmił, że Kubie nic nie dolega. Słysząc to, z ulgą
oparła się o ścianę i wytarła w chusteczkę spotniałe dłonie.
Zadziwiające, jak wiele może człowieka kosztować każdy dzień.
Ubrała Kubę, nałożyła płaszcz i pospiesznym krokiem podążyła w kierunku
windy, która akurat zatrzymała się na piętrze. Weszła do środka i
nacisnęła guzik, w oczekiwaniu stawiając nosidełko na podłodze. Ważący
nieco ponad pięć kilogramów Kuba zrobił się dziwnie ciężki. Kucnęła z
boku i popatrzyła na niego z czułością. Wyglądał tak słodko kiedy spał.
Winda zatrzymała się jeszcze na drugim piętrze. Ktoś wszedł do środka.
Edyta uniosła wzrok do góry i zdrętwiała. Patrzyła wprost w zielone oczy swojego byłego męża. Podniosła się powoli.
- Cześć.- odezwał się pierwszy, lekko ochrypłym głosem.
- Cześć.- odwróciła wzrok. Wyciągnęła rękę i ponownie nacisnęła przycisk, modląc się w duchu, by winda wreszcie ruszyła.
- Co ty tutaj robisz?
- A ty?- odpowiedziała pytaniem na pytanie. Widziała, że nie zauważył dziecka.
- Miałem dyżur, raz w tygodniu tu przyjeżdżam.
-
No tak, jak zawsze zapracowany.- skomentowała chłodno.- Miło było cię
spotkać.- rzuciła na odchodne, szybkim krokiem wychodząc z windy.
Dogonił ją po paru krokach.
- To twoje dziecko?- zapytał, ze zmarszczonymi brwiami wpatrując się w śpiącego Kubę.
- Nie, pożyczone! A co to ciebie interesuje?- odparowała.- Raczej już nie powinno. Wybacz, spieszę się!
- Może cię gdzieś podrzucić?- nie dawał za wygraną.
- Dzięki, poradzę sobie.- lekko trzęsły jej się ręce, gdy otwierała wyjściowe drzwi.
Nie oglądając się za siebie podeszła do pierwszej wolnej taksówki na
postoju i szybko wsiadła, stawiając obok siebie nosidełko. Badawcze
spojrzenie Michała na swoich plecach wyczuwała szóstym zmysłem. Gdy
taksówka ruszyła korciło ją, by odwrócić głowę i obejrzeć się za siebie.
„Opanuj się, kobieto!”, nakazała sobie w myślach, „Nawet się nie waż!”
***
Michał z rękami w kieszeniach przespacerował się kilka razy po pokoju
lekarskim. Zatrzymał się przed komputerem, bezmyślnie kliknął kilka razy
myszką i wyłączył monitor. Dyżur dobiegał końca, był niezwykle
wyczerpujący, miał za sobą dwie trudne operacje, lecz nie to dzisiaj
wywarło na nim największe wrażenie.
Niespodziewane spotkanie z Edytą było czymś o czym rozmyślał od dnia
zakończenia ich małżeństwa. Mimo, iż z reguły nigdy nie zapominał języka
w gębie, tym razem sam przed sobą musiał przyznać się do porażki. Nie
sklecił ani jednego sensownego zdania, erudyta jeden.
Zły na siebie, zdjął fartuch lekarski, powiesił go w szafie i założył
marynarkę. Pomyślał o jakiejś ciepłej kolacji i gorącej kąpieli po
intensywnym dniu. Dłonią pomasował sobie kark i wykonał kilka ćwiczeń
głową dla rozluźnienia spiętych mięśni.
Wsiadł do samochodu i przekręcił kluczyk w stacyjce. Wsłuchując się w
pracę silnika przywołał w pamięci obraz Edyty idącej przez parking z
dumnie uniesioną głową. Znał bardzo dobrze ten jej wyraz twarzy, lecz
jego uwagę przyciągnęło coś całkiem innego. Zaintrygowało go nosidełko z
małym dzieckiem, które niosła z pewnym trudem. Dziecko było bardzo
małe, jak na jego oko mogło mieć z miesiąc lub dwa. Z niemałym
zaskoczeniem i dozą zazdrości musiał przyznać, że szybko doszła do
siebie po ich rozstaniu. Zdążyła kogoś poznać, zajść w ciążę, o którą
przecież sami tyle się starali, zdążyła urodzić…
Wyprostował się raptownie i oparł mocniej o siedzenie, gdy nagle naszła
go pewna straszliwa myśl. Zaczął gorączkowo coś obliczać w myślach i
jak grom z jasnego nieba doznał olśnienia. Będąc pod wrażeniem
dokonanego odkrycia oparł się łokciem na kierownicy i nacisnął klakson.
Na jego dźwięk podskoczył na siedzeniu i oprzytomniał. Ruszył z piskiem
opon.
-
Doktorze, coś się stało?- pielęgniarka dyżurująca na oddziale chirurgii
w szpitalu dziecięcym nie ukrywała zaskoczenia na widok Michała.- W
grafiku nie ma pan dzisiaj dyżuru, jest doktor Leśniewski. W tej chwili
jest w gabinecie.
- Dziękuję, wpadłem na chwilę. Muszę sprawdzić kartę jednego pacjenta.
Zdecydowanym, szybkim krokiem wpadł do gabinetu lekarskiego. Przy
biurku przed komputerem siedział Maciej. Zdumiał się, widząc Michała.
- Pracoholizm?- zażartował, podając rękę na przywitanie.- Zawsze wiedziałem, że kochasz to co robisz, ale żeby tak zarywać noce?
-
Nie dowcipkuj, musisz mi pomóc.- Michał postawił walizkę na podłodze i
rozpiął płaszcz.- Pamiętasz, jak dwa miesiące temu znowu walczyliśmy z
zastawką u pewnego chłopca?
- Trudno o tym zapomnieć.- Maciej zasępił się.- Dlaczego ci się to przypomniało?
- Muszę zobaczyć jego kartę. Sprawdź na kompie jaki to był dzień i numer karty.
Z mocno bijącym sercem i drżącymi rękoma szperał pomiędzy tysiącem
innych kart pacjentów i gdy natrafił na tę właściwą, od razu spojrzał.
Przełknął głośno ślinę.
-
I jak, znalazłeś to czego szukałeś?- zagadnął Maciej, gdy przyjaciel
nie odezwał się ani słowem.- Doszedłeś do jakichś wniosków?
Michał spojrzał na niego półprzytomnym wzrokiem.
- Owszem.- powiedział nieswoim głosem.- Jakub Achtunowicz to mój syn.
cdn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz