piątek, 1 marca 2019

Gdzieś ponad nami (cz. II)




        Justyna stanęła jak wryta na widok Edyty stojącej w drzwiach jej mieszkania, z walizką w ręku.
- A ty co? Wyprowadzasz się gdzieś?- wzięła bagaż do ręki, gestem zapraszając przyjaciółkę do środka.
- Zgadza się.- Edyta weszła do przedpokoju i oparła się plecami o ścianę.- Mogę się u was zatrzymać na kilka dni?
- Co się stało, na litość boską?!- Justyna zszokowana pociągnęła przyjaciółkę do kuchni i niemal zmusiła by ta usiadła.- Co się dzieje? Najpierw dzwonisz do mnie, umawiasz się, ja lecę na złamanie karku, a ciebie tam nie ma! A teraz to!- wskazała gestem na walizkę.
- Michał mnie zdradza.
      W ciszy, która zapadła słychać było jedynie szum męskiej golarki dobiegający z łazienki. Najwyraźniej Konrad, mąż Justyny, wrócił już do domu.
- Wymyślasz!- skwitowała Justyna, wzruszając ramionami.- Nie wierzę, przecież on kocha cię jak szaleniec!
- Może kiedyś.- Edyta przesunęła telefon ze zdjęciem, które zrobiła w bistro.- Tak chyba nie zachowuje się kochający mąż.
- Cholera jasna!- Justyna z niedowierzaniem wpatrywała się w zdjęcie.- To rzeczywiście on! I co teraz zamierzasz?
- Jeszcze nie wiem.- Edyta odwróciła głowę w kierunku okna.- Muszę coś wynająć.
- A potem?
- Nie wiem. Pewnie złożę papiery rozwodowe.- sama nie wierzyła, że wypowiedziała te słowa na głos.- Jest jeszcze mały problem.
- Jaki?
- Byłam dziś u lekarza. Jestem w ciąży.- w końcu popatrzyła na przyjaciółkę.- Wyobrażasz to sobie?
- O cholera…- powtórzyła Justyna.- To wszystko chyba nie dzieje się naprawdę!
- Też mam taką nadzieję.- Edyta poczuła się nagle bardzo zmęczona.- Może obudzę się jutro, a ten dzień okaże się żartem?
- Michał wie o…?
- Jeszcze nie. Nie mam dzisiaj siły na żadne rozmowy.- poczuła jak ponownie zbiera jej się na płacz.- Może jutro. Nie mów mu, że jestem tutaj. Nie chcę go widzieć. Nie dzisiaj.
         Nie była w stanie zadzwonić do Michała. Czuła, że gdy tylko usłyszy jego głos w słuchawce zaraz się rozklei. Nie miała zamiaru dać mu tej satysfakcji, by widział jej łzy. Wysłała mu więc jedynie smsa z informacją o godzinie i miejscu spotkania. Nie interesowało jej już czy będzie mógł przyjść czy ma kolejną ważną operację.
          Zobaczyła go już z daleka w umówionym miejscu. Siedział z brodą opartą na dłoni, a jego czoło przecinało kilka zmarszczek. Oddałaby wiele, by w tej chwili poznać jego myśli.
- Cześć.- powiedziała półgłosem i odchrząknęła.
Zerwał się na jej widok i podszedł blisko.
- Hej, co się dzieje?- z niepokojem przyjrzał się jej bladej twarzy.- Co ty wyprawiasz? Co to za pomysły? Dlaczego nie odbierasz ode mnie telefonu?
        Odsunęła się i usiadła naprzeciwko niego po drugiej stronie stolika. Założyła nogę na nogę, by czuć się nieco pewniej. Patrzyła z wewnętrznym bólem na człowieka, z którym spędziła ponad dwadzieścia lat swojego życia.
- Zanim odpowiem ci na te wszystkie pytania ty mi odpowiedz na jedno moje.- wyciągnęła telefon i położyła na stoliku.- Jak długo to trwa?
         Wziął do ręki telefon. W milczeniu patrzył na zdjęcie.
- Nie pytam czy to prawda.- powiedziała cicho.- Chcę tylko wiedzieć jak długo to trwa.
- Posłuchaj…
- Jak długo to trwa?!- podniosła głos. Kilka osób przy sąsiednich stolikach odwróciło się w ich stronę.- Chyba po tylu latach zasługuję na odrobinę prawdy?
- Rok.- odrzekł w końcu.- Jakoś około roku.
        Coś dławiło ją w gardle. Mimo, że oczekiwała odpowiedzi, nie spodziewała się, że prawda wypowiedziana na głos okaże się na tyle bolesna, by móc zranić ją jeszcze bardziej. Jej serce rozpadło się w tym momencie na tysiąc drobnych kawałków.
- Ale dlaczego?- szepnęła.- Co było nie tak?
       Nie pamiętała by kiedykolwiek Michał wyglądał tak jak w tej chwili. Smutek na jego twarzy mieszał się z poczuciem winy. Unikał jej spojrzenia.
- Sam nie wiem.- powiedział po dłuższej chwili milczenia.- Te miesiące i lata, gdy staraliśmy się o dziecko… Wszystko między nami zrobiło się tak mechaniczne. Jedne badania, drugie, trzecie, obserwowanie śluzów, temperatur… W pewnym momencie poczułem, że już mam dość tego wszystkiego.
- Ach, czyli przestałam być atrakcyjnym obiektem seksualnym?- w Edycie zaczęła powoli narastać furia.
- Coś w tym rodzaju.- przyznał niechętnie, patrząc gdzieś w bok.- Chciałem z tym od razu skończyć, ale nie mogłem, wybacz.
      Poczuła, że jeśli w tej chwili nie wyjdzie może dojść do rękoczynów. Bez słowa podniosła się z krzesła i pomaszerowała ku wyjściu. Nie zawracała sobie głowy pożegnaniem. Być może kiedyś będzie ich stać na to by móc ze sobą ze spokojem porozmawiać. W tej chwili jedyne na co miała ochotę to zdrowo przyłożyć mu w dolną część ciała.
        Edyta wynajęła mieszkanie w centrum miasta, mimo nalegań ze strony Justyny, by pomieszkała z nimi jeszcze przez jakiś czas. Uznała, że spędzony tydzień na głowie przyjaciół to wystarczający okres, po którym należy wziąć się w garść. Mieszkanie w niczym nie przypominało apartamentu, w którym mieszkała z Michałem przez kilka lat, lecz urządzone było z pomysłem i funkcjonalnie, co bardzo przypadło jej do gustu. Jeszcze większym plusem było to, że do pracy spacerem szła piętnaście minut, co przy jej porannych mdłościach było iście zbawienne.
- Jak się teraz czujesz?- Justyna wpadła z wizytą pod pretekstem pożyczenia lokówki.- Żadnych dolegliwości?
- Od czasu mdłości na razie cisza.- Edyta wyciągnęła się na kanapie i podkuliła nogi.- Nie narzekam. Martwisz się o mnie? Och, dziękuję…- filuternie zmrużyła oczy.
- Pewnie, śmiej się!- Justyna z grymasem na twarzy usiadła naprzeciwko niej.- Człowiek się przejmuje, a nikt tego nie docenia!
- Doceniam, nawet nie wiesz jak.- poprawiła poduszkę pod głową.
          Justyna przygryzła wargę i wypiła łyk kawy.
- Edzia, on ma prawo wiedzieć o dziecku.- powiedziała niepewnie po chwili ciszy.- Wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej, ale…
- Dowie się w swoim czasie.- przerwała niecierpliwie Edyta.- Nie mam zamiaru się z nim spotykać, i nie mam ochoty na żadne rozmowy, mówiłam ci już. Nie chcę go w ogóle widzieć!
- Im dłużej to odkładasz tym trudniej ci będzie z nim pogadać.- nalegała Justyna.- Dziecko ma prawo znać oboje rodziców, przecież wiesz.
- Daj spokój, nie truj mi już.- machnęła ręką Edyta.- W tej chwili cieszę się, że najgorszą rzecz mam już za sobą, ten nieszczęsny rozwód. Reszta się nie liczy, teraz najważniejsze jest żeby dziecko było zdrowe.
- Będzie zdrowe, dlaczego miałoby być inaczej.- Justyna pohuśtała sokiem w szklance.- Tylko szkoda, że Michał…
- Możesz zmienić temat?- Edyta zsunęła się z kanapy.- Kiedy tylko nie zajdziesz to zaraz zaczynasz wałkować to samo.
- Przyjaźniliśmy się przecież wszyscy.- przypomniała przyjaciółka.
- To po której ty jesteś stronie, co?- parsknęła Edyta gniewnie.
- Jasne, że po twojej.- odrzekła Justyna bez wahania.- Jako facet nieźle nawywijał, ale może będzie lepszym ojcem?
- Jak będę miała więcej siły to ja cię kiedyś zabiję!- zagroziła Edyta.- A teraz zamilknij już, jedz tą pizzę, bo pomyślę, że mi nie wyszła!
- Ale i tak cię podziwiam.- oświadczyła uroczyście Justyna, pomiędzy jednym kęsem a drugim.- Nie pomyślałabym, że tak szybko się otrząśniesz w tej sytuacji. Wiesz, ta sprawa z Michałem, rozwód, ciąża… Ja chyba nie byłabym taka silna.
- Nie wiadomo co w nas drzemie, dopóki sami się o tym nie przekonamy.- stwierdziła Edyta filozoficznie.- Kiedyś nie wyobrażałam sobie życia bez Michała, a jednak okazało się, że mogę. I dlatego nie chcę już do tego wracać. Było, minęło.


***
       Michał przekręcił klucz w zamku i niespiesznie wszedł do mieszkania. Zdejmując buty ogarnął wzrokiem przedpokój, w którym na podłodze panował idealny porządek, zaś na ścianie nie wisiał ani jeden obraz. Wszedł do salonu, rozpiął marynarkę i niedbale rzucił ją na oparcie skórzanej kanapy. Stanął przed oknem wychodzącym na balkon, z którego rozpościerał się widok na niewielki park, poluzował krawat i wsunął ręce do kieszeni. Nieznośna cisza panująca w mieszkaniu od pewnego czasu zaczęła go irytować, zaś rozmowy sąsiadów dobiegające zza ściany i głośny śmiech dzieci powodowały, że nie mógł sobie znaleźć miejsca.
        Mimowolnie powrócił myślami do sprawy rozwodowej i stanął mu przed oczami obraz pobladłej Edyty. Poczuł niesmak do samego siebie, który jeszcze się wzmocnił, gdy poczuł wibrację komórki. Wiedział kto dzwoni.
- Nie, dzisiaj nie będę mógł przyjść.- powiedział niecierpliwie, stukając palcami w parapet.- Nie, jutro też nie, wyjeżdżam. Nie wiem kiedy.
       Po zakończonej rozmowie, przez chwilę ważył telefon w dłoni. Po krótkim namyśle skasował numer.

cdn...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz