Grażyna wbiegła z powrotem do środka i szybkim krokiem ruszyła w stronę stolika, przy którym zostawiła torebkę.
Przy stoliku siedziało już trzech młodych mężczyzn, którzy na widok
Grażyny jak na komendę urwali rozmowę. Z ciekawością obserwowali jak
dziewczyna podchodzi i sięga nieśmiało po torebkę. Gdy odwróciła się by
odejść, jeden z nich złapał ją za łokieć.
-
Pilnowaliśmy cały czas twojej zguby, więc może wypadałoby powiedzieć
dziękuję?- zagadnął jeden z nich, przyglądając jej się świdrującym
spojrzeniem.
- Albo dać buzi buzi?- zaproponował kompan, śmiejąc się rubasznie.- To byłoby najlepsze podziękowanie!
Grażyna poczuła jak palą ją policzki. Stała jak wryta, kompletnie nie
wiedząc co powiedzieć. Próbowała wyszarpnąć rękę z mocnego uścisku.
- Dziękuję.- wyszeptała, patrząc w bok.
Gdy usłyszała salwy śmiechu, miała ochotę zapaść się pod ziemię.
-
Taaaak…- chłopak nie wypuszczał jej ręki z żelaznego uścisku i uśmiech
nie schodził z jego twarzy.- Pocałunek to będzie najlepsza nagroda za
nasze wysiłki. Chodź najpierw do mnie, ja całuję najlepiej!- przyciągnął
ją do siebie.
Grażyna gwałtownie szarpnęła się do tyłu i odchyliła głowę w tył. Wolną
ręką zamachnęła się i wymierzyła chłopakowi siarczysty policzek.
W jego oczach najpierw pojawiło się zaskoczenie, a zaraz potem gniew i
wściekłość. Złapał ją i wykręcając jej rękę do tyłu znów przyciągnął do
siebie.
- Taka jesteś odważna? Zobaczymy jak…
- Puść ją.
Grażyna zaskoczona odwróciła głowę i spojrzała wprost w pochmurną twarz
Marka. Stał kilka kroków od niej, w podkasanej do łokci koszuli, nadal
trzymając w dłoni kufel z piwem. Uznała w duchu, że nawet w takiej
sytuacji jest zabójczo przystojny.
- A bo co?- chłopak trzymający ją za rękę był nie mniej zaskoczony.- To nie twoja sprawa, spadaj.
- Ty spadaj.- Marek nie odrywał wzroku od trzymającego Grażynę chłopaka.- Ale już.
- To moja laska, patrz.- chłopak uśmiechnął się głupio i pochylił się, próbując pocałować Grażynę. Odwróciła się z obrzydzeniem.
- Już cię tu nie ma, zjeżdżaj!- Marek podniósł głos.- Mam ci pomóc?
- Dobra, dobra.- chłopak ugodowo podniósł ręce do góry.- Pożartować nie można? Znikamy, robi się… Chodźcie chłopaki…!
Gdy odeszli, Grażyna drżącą ręką poprawiła sukienkę, wzięła do ręki
nieszczęsną torebkę i założyła na ramię. Ściskając nerwowo w palcach jej
pasek uśmiechnęła się nieśmiało do swego wybawcy.
- Nie wiem jak mam ci podziękować…
- No ja też nie wiem.- zażartował z uśmiechem.- Marek.- przedstawił się.
- Grażyna.- serce jej zatrzepotało, gdy wziął w rękę jej drżącą dłoń.
- Czym wracasz do domu?- odprowadził ją do wyjścia.
-
Z koleżankami.- rozejrzała się po parkingu przed lokalem w poszukiwaniu
Brygidy. Zajście sprzed chwili spowodowało, że poczuła się wykończona
nerwowo.
Gdy zobaczyła koleżankę stojącą przy aucie razem z ojcem pomachała do nich i odwróciła się w kierunku Marka.
-
Dzięki wielkie jeszcze raz.- uśmiechnęła się słabo, klnąc się w duchu
na brak jakiegokolwiek polotu w wypowiedzi. Normalnie powinna rzucić mu
się na szyję lub czarować uśmiechem, trzepocząc uwodzicielsko rzęsami.
Przez swoją nieśmiałość była w stanie jedynie wykrztusić z siebie
skromne „dziękuję”
- Wystraszyłaś się ich?- spytał półgłosem, wkładając ręce do kieszeni.
- Trochę. Ale dzięki tobie przeżyłam.
- Daj spokój. Gdyby mnie nie było z pewnością znalazłby się jakiś inny rycerz by skoczyć tobie na ratunek.- zaśmiał się.
- Wątpię.- pokręciła głową, unikając jego wzroku.
- Naprawdę nie wierzę, taka piękna dziewczyna jak ty nie ma swojego rycerza?
-
Ano nie ma.- Grażyna poprawiła zsuwającą się z ramienia torebkę.-
Jeszcze nie.- podniosła głowę i rzuciła mu przelotne spojrzenie,
kierując je zaraz potem w stronę Brygidy, która ręką dawała jej jakieś
tajemnicze znaki.
Marek spojrzał jej prosto w oczy, a potem podniósł wzrok ku niebu.
- Graża, gdybyś nie była taka młoda nie miałbym najmniejszych skrupułów żeby porwać cię na konia, możesz mi wierzyć.
-
Jestem za młoda?- nie wierzyła własnym uszom. Swoje siedemnaście lat
uważała za szczyt dorosłości. Poza tym wyraźnie zasugerował, że mu się
podoba!- Mam już siedemnaście lat! Skończone!- podkreśliła.
- Ach tak!- był wyraźnie rozbawiony.- Uważasz więc, że nie powinienem mieć żadnych oporów by się z tobą spotkać?
-
Tego nie powiedziałam.- Grażyna poczuła, że na jej twarz wypełza
rumieniec. Wyglądało na to, że mu się narzuca.- Przepraszam, muszę już
iść, czekają na mnie. Jeszcze raz dzięki.
Nie miała najmniejszego zamiaru kompromitować się i pytać o spotkanie.
Miała swoją dumę, która kategorycznie zabraniała takich rzeczy.
Odeszła szybkim krokiem, a stukot jej obcasów odbijał się echem w wieczornej ciszy, która w tej chwili raptownie zapadła.
Po kilku sekundach Marek dogonił ją i położył rękę na jej ramieniu.
-
Może będę tego za jakiś czas żałował, ale mam cholerną ochotę na
spotkanie z tobą.- spojrzał jej głęboko w oczy.- Obawiam się, że
bardziej byłoby mi żal gdybym tego nie zaproponował.
- Co w takim razie proponujesz?- uśmiechnęła się radośnie.
- Zawsze lubiłem konkretne dziewczyny.- kosmyk jej długich włosów owinął sobie na palec.- Co robisz jutro po południu?
Grażyna była tak przejęta wydarzeniem w dyskotece i perspektywą
następnego spotkania, że nie zrobiło na niej wrażenia narzekanie matki
na jej późny powrót do domu ani też nadąsanie Brygidy, która oczekiwała
obszernych relacji dotyczących rozmów z Markiem. Te Grażyna zamierzała
zachować tylko dla siebie.
Gdy następnego dnia matka dowiedziała się o spotkaniu, wpadła w panikę.
- Jesteś za młoda dla niego.- utyskiwała.- Powinien zabierać się za trochę starsze.
- Też tak mówił.- przyznała Grażyna.- Ale to ja go namówiłam.
- Ty?!- matka była zaskoczona.- Dziecko, on jest w takim wieku, że pobawi się tobą i cię zostawi, zobaczysz!
- Oj mamo…- Grażyna nie miała zamiaru się poddawać.- Tak strasznie mi się podoba!
- Podoba, podoba…- mruknęła matka.- Tego kwiatu to pół światu!
Na randkę z Markiem Grażyna szła jak na skrzydłach. Gdy zobaczył ją
ubraną w krótką sukienkę, z rozpuszczonymi długimi blond włosami i
błyszczącymi z podekscytowania oczami, lekko zagwizdał z podziwem.
- Wiedziałem z kim się umówić, jestem szczęściarzem.- pocałował ją w rękę i objął w pasie.- Wyglądasz cudownie.
- Dzięki, tobie też niczego nie brakuje.
Roześmiał się i podprowadził ją do swojego okazałego motocykla.
-To co, wskakujemy na mojego rumaka? Przejedziemy się?
- Czemu nie- zgodziła się.- Ty wybieraj kierunek.
- Wedle życzenia.- zapiął kask.
Jedynym co ją zmartwiło, było to, że wyczuła od niego słaby zapach
alkoholu. Przemknęło jej to przez głowę dopiero w momencie, gdy motocykl
nabierał prędkości. Jednak to spostrzeżenie zaraz wyleciało jej z
głowy, gdy z niego zsiedli, usadowili się na małej polance pod lasem i
oddali się rozmowom i czułym spojrzeniom. Grażyna czuła, że jej miejsce
jest obok Marka. I że ta chwila, szum lasu i śpiew ptaków są w tej
chwili zarezerwowane tylko dla nich.
cdn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz