I
-
Mamo, mogę pójść na tą dyskotekę?- prosiła drżącym głosem filigranowa
nastolatka, ściskając w palcach brzeg sukienki.- Długo nie będę, wrócę
szybko.
-
Tak, akurat.- matka obierała ziemniaki na obiad na następny dzień.- Jak
zamierzasz wracać w nocy? Piechotą? Jeszcze ktoś cię zgwałci!
- Coś wymyślę…- siedemnastoletnia Grażyna nerwowo przestąpiła z nogi na nogę.- Aśka idzie, i Brygida też...
- Idą?- matka podniosła głowę i spojrzała na nią czujnie.- Jesteś pewna?
- Tak, mamy się spotkać na przystanku, podrzuci nas tata Brygidy.
- Dobrze więc.- matka umyła ręce w misce i wytarła w fartuch.- Tylko uważajcie na siebie, w nocy jest bardzo niebezpiecznie.
-
Będziemy uważać!- Grażynie kamień spadł z serca. Rozmowy z matką nigdy
nie należały do najłatwiejszych.- Dzięki bardzo! Wrócę jak obiecałam!
- Nie obiecuj, nie obiecuj.- mruknęła matka.
Grażyna włożyła swoją najładniejszą sukienkę i spojrzała w lustro.
Niezbyt mocne światło padało na jej delikatne rysy twarzy i podkreślone
kredką duże niebieskie oczy. Jasne włosy uwolniła ze ściskającej je
gumki i roztrzepała palcami. Wyrównała przedziałek z boku głowy i
popatrzyła na siebie krytycznie. Całość nie prezentowałaby się źle,
gdyby nie ten lekko wystraszony wyraz twarzy. Z pewnością spłoszy
każdego chłopaka, który na nią zwróci uwagę.
-
Przestań, nie denerwuj się!- zachichotała Brygida, gdy jechały autem w
stronę Miłowic. Wioska, w której odbywała się dyskoteka oddalona była o
pięć kilometrów od wsi, w której mieszkały , Leśniewa.- Będziemy się
świetnie bawić!
- Właśnie!- wtórowała jej Asia, koleżanka Grażyny z klasy.- Od tej chwili zapominamy o wszystkim, tylko zabawa!
- Tylko nie zapomnijcie do domów wrócić!- przypomniał wesoło tata Brygidy.- Wasze mamy już się martwią!
-
Spokojnie, jesteśmy dużymi i rozsądnymi dziewczynkami!- Brygida poczuła
się prawdziwą duszą towarzystwa.- Znasz mnie przecież, tato!
- I dlatego już się martwię!- skwitował, skręcając na parking.- Miejcie na nią oko, dobrze?
- Jak zawsze, proszę pana!- Aśka wyskoczyła z auta.- Graża, siedziałaś na moim kapeluszu! Ale go pogniotłaś!
- Wybacz.- Grażyna ostrożnie wyślizgnęła się z auta.- W tych ciemnościach nic nie widziałam.
- To rozumiem, ale żebyś nie poczuła?!
Popatrzyły po sobie i naraz wybuchnęły śmiechem, machając ojcu Brygidy na pożegnanie.
Przed lokalem „Taneczne rytmy” zgromadzonych było kilkanaście osób.
Świecąca nad drzwiami wejściowymi kolorowa kula rzucała jaskrawe światło
na ich głowy i wyraźnie zapraszała gości do środka.
Gdy weszły, Grażyna rozejrzała się dookoła. To była jej pierwsza
dyskoteka i nie bardzo wiedziała czego może się spodziewać. Brygida z
kolei będąca tu już kilka razy, z miejsca poczuła się jak ryba w wodzie.
-
Chodźcie do jakiegoś stolika!- krzyknęła Grażynie do ucha, ciągnąc ją
energicznie za rękę- Nie będziemy koczować przy drzwiach!
Znalazły czteroosobowy stolik przy barze. Brygida rzuciła na oparcie
jednego z krzeseł swój sweter i ruszyły z Asią w kierunku kolorowego
tłumu podrygującego w rytm muzyki.
Grażyna przez chwilę zawahała się i została przy stoliku. Z
zaciekawieniem rozejrzała się dookoła wypatrując jakichś znajomych
twarzy. Na próżno jednak jej wzrok prześlizgiwał się z jednej postaci do
drugiej, nie znała tutaj nikogo. W pewnym momencie jej spojrzenie padło
na stojącego przy barze wysokiego bruneta. Jedną wyprostowaną ręką
opierał się o blat, zaś w drugiej trzymał kufel z piwem. Jego postura z
tyłu wydała się Grażynie jakby lekko znajoma. Gdy odwrócił głowę i
ujrzała jego profil serce jej fiknęło koziołka i na chwilę przestało
bić.
Stojący przy barze mężczyzna to był Marek, syn sołtysa Leśniewa. Mający
dwadzieścia osiem lat o urodzie filmowego amanta, był
najprzystojniejszym chłopakiem we wsi, w którym kochały się wszystkie
dziewczęta z okolicy, w tym również Grażyna. Jego ciemne włosy, piwne
oczy i głęboki męski głos sprawiały, że na jego widok miękły jej kolana.
Jak urzeczona wpatrywała się w jego sylwetkę podziwiając jak
przeczesuje palcami włosy, śmieje się z dowcipu kolegi, a następnie jak
wychyla kolejny łyk piwa. Uśmiechnął się do kolegi, szepcząc mu coś do
ucha i szelmowsko puszczając oko do barmanki.
Grażyna westchnęła w duchu, złorzecząc sama do siebie za swoje
nieśmiałe usposobienie. Gdyby miała charakter pokroju Brygidy albo Asi z
pewnością w sekundę wymyśliłaby pretekst by do niego podejść, a tak to
pozostaje jej jedynie wzdychać po kryjomu i czekać na kolejne
przypadkowe spotkanie.
- A co ty tak tu stoisz?- wykrzyczała jej niespodziewanie do ucha Brygida.- Chodź się pobawić!
- Nie, postoję tu jeszcze chwilkę!- odkrzyknęła.
- Zwariowałaś?- oburzyła się przyjaciółka.- Chyba nie przyjechałaś tu na podpieranie ścian! Chodź!
Chcąc nie chcąc Grażyna ruszyła za koleżanką zerkając przez ramię w
stronę baru. Najchętniej pozostałaby na swoim miejscu byle tylko jeszcze
mieć możliwość popatrzeć na sylwetkę Marka stojącego przy barze.
-
Szkoda, że musimy już wracać.- Brygida niechętnie szła przodem, torując
przejście koleżankom.- Mój ojciec już pewnie waruje pod drzwiami.
Chodźcie, poczekajmy lepiej przed wejściem, trzeba trochę ochłonąć.
Kiedy wyszły na zewnątrz Grażyna popatrzyła w niebo i wypatrzyła migocącą gwiazdę.
- Pomyślcie życzenie!- powiedziała, nie odrywając od niej wzroku.- Szybko, bo zaraz gwiazda będzie spadać!
- Skąd wiesz?- zdumiała się Asia.- Znasz się na tym?
- Nie wiem, mam przeczucie.- przyznała.- O nie, muszę wrócić!- jęknęła raptem.- Zapomniałam o torebce!
- To leć i wracaj szybko!- Brygida rozejrzała się nerwowo.- Ojciec powinien już tu być.
cdn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz